27/04/2012
Kategoria: Wydarzenia w Ośrodku
Napisał: Admin

"Sangha" - przyjaciele mający ten sam cel. - Denes Andras w Rzeszowie 30.04.2012

Zapraszamy do Ośrodka na wykład nauczyciela z Budapesztu.

Denes Andras mieszka w Budapeszcie, silnie wspiera i buduje O rodek Odosobnieniowy w Becke.

 

 

 

Temat: "Sangha - przyjaciele mający ten sam cel"
Data: 30 kwiecień 2012 (poniedziałek)
Godz: 20:00

Miejsce: BOM w Rzeszowie, ul. Olszewskiego 8.

 

 

 

Diamentowa Droga nr 36

SangHa - Lama Ole Nydahl

 

 

Oświecenie po tybetańsku to „songdzie”, co oznacza „oczyszczony i w pełni dojrzały”. To określenie stanu, który zdecydowanie najlepiej osiąga się pod dobrym przewodnictwem, w radosnej atmosferze zaufania, przy użyciu właściwych narzędzi dla ciała, mowy i umysłu. Budda, pozostający ostatecznym schronieniem, oraz jego 84 000 nauk (których odpowiednie fragmenty stanowią drogi rozwoju dla ludzi różnych kultur) nie zmienili się przez ostatnie 2500 lat. Podobnie jest z 254 regułami dla buddyjskich mnichów i 350 dla buddyjskich mniszek.


Dziś, gdy buddyzm coraz bardziej inspiruje Zachód, nasi w pełni świeccy praktykujący mają możliwość rozwoju duchowego, który otwiera drogę do, tak potrzebnych współcześnie, jego nowych wymiarów. Posiadają oni teraz więcej wolności niż kiedykolwiek, by wykorzystać sposobności, jakie daje im życie. Wykształcenie, krytyczne myślenie, internet oraz demokracja - wszystko to umożliwia ludziom dzielenie się informacjami o buddyzmie i wprowadzanie w życie jego praktyk. Dlatego nauki buddyjskie trafiają w tej chwili do wielu osób, w sposób odpowiedni oraz przekonujący.
Jednak sama buddyjska praktyka nadaje życiu znacznie większą głębię i umożliwia większe szczęście niż gromadzenie informacji. Rzeczy te stają się dla nas żywe właśnie dzięki świeckim praktykującym, których społeczność nazywamy sangą. Ci, którzy żyją w ośrodkach lub je reprezentują, dostarczają innym podstaw do ich wzrostu. Dzięki nim można poznać użyteczne metody, spotkać się z osobami, które są żywym przykładem tego, że nauki rzeczywiście działają. Dla tych, którzy wkraczają w buddyzm, jest to największy dar, gdyż zyskują oni przekonanie, że kroki podjęte na poziomie relatywnym, mogą doprowadzić do absolutnego celu i to w trwały sposób. Że ich życie może stać się całkowicie sensowne.


Gdyby wszyscy odwiedzający ośrodek byli wielkimi filozofami i potrafili we wszelkich warunkach patrzeć na zdarzenia abstrakcyjnie, uznaliby, że atmosfera panująca w grupie lub w ośrodku stanowi odbicie rozwoju spotykających się tam ludzi, daje pojęcie o krokach, jakie właśnie stawiają na doskonałej drodze. Nie jest to jednak reguła. Zainteresowani przychodzą do naszych sang z osobistymi oczekiwaniami, ma więc na nich duży wpływ to, w jaki sposób zostaną przyjęci oraz jak są później traktowani. Tylko kontakt z namacalnym źródłem prawdy może na dłuższą metę zainspirować najlepsze umysły. Jednak nie ma wątpliwości, że aby istoty mogły się do takiego skarbu zbliżyć, otaczająca go atmosfera musi być zachęcająca.
Dlatego ośrodki dysponujące pewnym nadmiarem energii, które prócz doskonałych medytacji Diamentowej Drogi oferują herbatę, rozmowę, zrozumiałą literaturę i zwykłe, ludzkie zainteresowanie, mogą oczekiwać, że nowi przyjaciele przyprowadzą kolejnych przyjaciół. Bez tego ciepła łatwo mogą przemienić się w kulturową, egzotyczną atrakcję dla podobnych do siebie egoistów. Niewielu wówczas, uda się zrozumieć, że wizja Diamentowej Drogi jest również ich wizją i może być wspólnie, radośnie przeżywana. Nawet w przypadku najlepszych nauk ważny pozostaje czynnik ludzki. Niewielu jednak potrafi przez cały czas łączyć serdeczność z elastycznością. Nawet najsilniej zmotywowana załoga nie pozostaje odporna na konflikty wewnętrzne i w końcu jej energia może się wypalić. Dlatego też powinniśmy chronić to żywe źródło buddyzmu i dbać o idealistów, którzy przecież wykonują także światową, praktyczną pracę.
Jakie doświadczenia uzyskaliśmy przez ostatnie dwadzieścia osiem lat w naszych 400 ośrodkach na całym świecie? Najważniejsze jest to, żeby grupa czuła się jak organizm, jak jedna rodzina i rozumiała, że jeśli jeden z jej członków robi postępy, zyskują na tym wszyscy. Wchodzi tu w grę pewna samoświadomość, umiejętność cieszenia się z czyjegoś rozwoju, dobre życzenia oraz rozsądny rozdział prac, tak żeby można im było sprostać i żeby przyniosły rozwój. Jeżeli potrafimy stać ramię w ramię, gdy wszystko się dobrze układa i brać ciężar na swoje barki, kiedy tak nie jest, przynosi to pożytek każdemu ośrodkowi. Istotne okazały się też wspólne posiłki przynajmniej raz dziennie. Ci zaś, którzy działają w ośrodku, powinni brać udział w medytacjach. Nawet jeśli niektórzy siedzą nieco z boku, ponieważ wykonują inne praktyki, ważna jest sama ich obecność.


Parafrazując powiedzenie Churchilla sprzed sześćdziesięciu lat, dzięki przezorności można uniknąć krwi, dzięki właściwemu poglądowi - łez, ale nie ma sposobu, aby bodhisattwa uniknął potu. Ciężka praca jest niezbędna i skoro, jak mówią Europejczycy, dorastanie zabiera czterdzieści lat, czy, jak mówią Chińczycy, trzeba aż sześćdziesięciu, by stać się człowiekiem, nie można oczekiwać, że rozwój przyjdzie z łatwością. Dotyczy to zarówno ośrodków, jak i ich budowniczych. Mimo że oświecone pola mocy przenikają zarówno ludzi, jak i miejsca, to za sprawą karmicznych obciążeń i nawyków mogą oni dojrzewać jedynie stopniowo. Choć moc lamy, który zakłada i inspiruje grupy Diamentowej Drogi, obecna jest w nich od samego początku, to trzeba wiedzieć, że pełny rozwój niezbędnego dla sangi zrozumienia i doświadczenia wymaga czasu.


W Danii nasza grupa potrzebowała dwudziestu pięciu lat, by nauczyć się prawdziwej, wspólnej pracy. W różnych miejscach zdarza się, że chociaż grupy często nie wyglądają z zewnątrz na rozbite albo przez jakiś czas zdają się zjednoczone, to jednak później pojawiają się w nich wewnętrzne trudności. Najważniejsze jest, by mimo to iść naprzód. Dotąd rozwiązał się tylko jeden nasz ośrodek. Była to grupa nauczycielek z Brunszwiku w Niemczech, które stwierdziły, że potrzebują więcej czasu dla swych rodzin. Zdarzyło się to dwadzieścia lat temu. Wkrótce zresztą poczuły wokół siebie pustkę i większość z nich zaraz włączyła się ochoczo w prace w ośrodku, kiedy tylko ktoś inny przejął odpowiedzialność za jego funkcjonowanie. Faktycznie niewiele osób ma warunki i motywację ku temu, by przez wiele lat nieprzerwanie pracować dla ośrodka. Dlatego zdrowa jest tu pewna rotacja. Wszędzie normą stało się to, że kiedy nasi przyjaciele, którzy dotąd pełnili pewne funkcje, muszą poświęcić czas rodzinom lub interesom, przejmują je kolejne osoby. Ważne tu jest poczucie wdzięczności za to, co zostało już zrobione, zachowanie więzów przyjaźni oraz informowanie o wszystkim tych, którzy wcześniej dźwigali odpowiedzialność. Korzystając nadal z ośrodka i wnosząc w niego swój wkład, dzielą się z nami praktyczną mądrością i społeczną wiedzą. Mają jednocześnie udział w przejrzystej świeżości świadomego życia.


Dzięki bogactwu naszych demokratycznych społeczeństw, stopniowo na Zachodzie rozprzestrzenia się, przynoszący spełnienie, styl życia ze Wschodniego Tybetu. Doskonale sprawdza się on, jeśli chodzi o kierowanie ludzkim rozwojem ku wolności. Obejmuje on poglądy Wielkiej Pieczęci dla umysłów pełnych pożądania oraz Wielkiej Doskonałości dla bardziej gniewnych, wszelkie zaś działania i nasze doświadczenia umieszcza w kontekście oświeconych nauk. Gdy to, co się wydarza, postrzega się jako karmę istot, i jednocześnie w ich reakcjach widzi się odbicie ich dojrzałości, życie staje się otwartą księgą. I tak wszystkie wydarzenia okazują się krokami na drodze. Dzięki nowoczesnym środkom komunikacji, również naszą dobrą sytuację materialną, można tu odpowiednio wykorzystać. Przyjaciele dają sobie wzajemnie pracę, troszczą się o swoje dzieci, gdy ktoś inny medytuje lub znajdują dla nich opiekę. Stopniowo, tak jak w tradycyjnych społeczeństwach, pojawiają się dharmiczne rodziny, w których ludzie umieją się ze sobą wszystkim dzielić, a także wiedzą, co jest komu potrzebne i za co się brać, żeby rzeczywiście pomóc.


W naszych rękach pozostaje dbanie o to, byśmy nie konkurowali ze sobą, lecz mądrze rozdawali odpowiednie role do odegrania. Powinniśmy prezentować najwyższy pogląd „zarówno to, jak i tamto”, gdy tylko poszukujący sensu świat jest w stanie go zrozumieć oraz w przejrzysty, niedogmatyczny sposób pokazywać, jak nasze nieba i piekła tworzone są przez naszą karmę i poglądy. Ucząc, że możemy mieć zaufanie do samych siebie, dajemy światu podarunek, zapewne jedyny w swoim rodzaju. Łączy on najwyższy pogląd, iż każdy w swej naturze jest buddą i że wszystko jest Czystą Krainą, z krytyczną wiedzą dotyczącą spraw relatywnych, takich jak ważne trendy światopoglądowe, społeczne czy polityczne istniejące w tym świecie. Nasze ośrodki, dojrzewające dzięki bardzo skutecznym medytacjom, realizującym ponadosobiste stany umysłu i ogrzewane ciepłem radości z dzielenia się, są prawdziwymi klejnotami. Gdy w pozytywny sposób damy wyraz naszej obecności, ci, którzy mają dostatecznie dobrą karmę, będą musieli się pojawić.

 

Opracowanie: Artur Przybysławski